Grzejan |
Moderator |
|
|
Dołączył: 03 Paź 2010 |
Posty: 356 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Polska |
|
|
|
|
|
|
W niedzielę o północy na lotnisku Okęcie wyląduje nowy trener naszej reprezentacji siatkarzy Andrea Anastasi. W środę w świetle kamer ma podpisać z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej kontrakt. Cele, jakie ma osiągnąć, już zna - podium w tegorocznej edycji Ligi Światowej i awans na igrzyska olimpijskie w Londynie.
Prezes Mirosław Przedpełski nie wymaga od selekcjonera medalu w Londynie, obrony złotego medalu mistrzostw Europy, budowy reprezentacji na kolejny siatkarski mundial, który w 2014 roku odbędzie się w Polsce, ale Włoch nie ma co się łudzić. Nie ucieknie przed tymi oczekiwaniami. Po bęckach, jakie kadra zebrała w poprzednim roku, prezes Przedpełski woli nie pompować balonu, by później samemu nie obrywać za niepowodzenia, ale zapewne po cichu myśli także o tych imprezach. Podobnie jak my wszyscy! Co powinien zrobić, by te cele osiągnąć? Pobawmy się w jego doradców.
Włoch będzie trzecim zagranicznym szkoleniowcem, który poprowadzi kadrę. Żaden z jego poprzedników nie nauczył się mówić po polsku. I to był ich błąd. Bo prędzej czy później dochodziło do sytuacji, w których nieznajomość polskiego odbijała im się czkawką. Zwłaszcza gdy pojawiały się niepowodzenia, gdy wzmagała się krytyka. Trenerzy skazani byli na swych tłumaczy, którzy nie zawsze potrafili, a czasem też nie chcieli dobrze wyjaśnić, kto, o co i jakie ma pretensje. Złość i frustracja rosły, konflikty się nawarstwiały, trenerzy byli coraz bardziej samotni. Anastasi mówi świetnie po angielsku, zna hiszpański, ale jeśli nie nauczy się polskiego, prędzej czy później, tak jak poprzednicy, będzie miał z tego powodu kłopoty.
Pierwsze zadanie trenerskie, jakie będzie miał do wykonania, to dogadać się z doświadczonymi zawodnikami kadry. O tym, że część z nich może nie chcieć grać dla reprezentacji, mówi się już od pewnego czasu. Zdążył się już o tym dowiedzieć także selekcjoner, nie od zawodników, ale od dziennikarzy.
Anastasi takie same kłopoty miał we Włoszech. Gdy pierwszy raz prowadził tamtejszą kadrę, serie A była niezwykle wyrównaną, bezdyskusyjnie najlepszą ligą świata. Siatkarze w każdym meczu musieli więc dawać z siebie maksa, włoskie kluby grały i dominowały we wszystkich pucharach, a do tego kadra też walczyła zawsze o wszystko. Za drugim razem było jeszcze trudniej. Poziom ligi może trochę się obniżył, kadra też spuściła z tonu, ale oczekiwania nie zmalały, a dobrych zawodników nie przybyło. Anastasi musiał namówić do gry często już starych, mocno zmęczonych siatkarzy, tchnąć w nich na nowo entuzjazm. Jeśli nawet do końca się to nie udało, żadnego medalu Włosi nie wywalczyli, to i tak byli lepsi od Polaków - zarówno podczas igrzysk w Pekinie, jak i rozgrywanych w Italii mistrzostw świata. Źródła: Polska - The Times |
|